„Szkoła w której miałam okazję pracować, nie była zwykłą, hiszpańską szkołą. Była to placówka wielojęzykowa, gdzie głównym językiem był właśnie język angielski. Uczenie w niej, diametralnie różniło się od tego, jak uczymy w Polsce.” – o nauczaniu za granicą i doświadczeniach w pracy z różnymi grupami wiekowymi przeczytacie w najnowszym wywiadzie z nauczycielką języka angielskiego, Karoliną Lubas.
Karolina Lubas – nauczyciel języka angielskiego, blogerka. Na co dzień mieszka w Rzeszowie. Założycielka platformy EduBlogi.pl zrzeszającej najlepsze blogi edukacyjne. Kocha fotografię, podróże i dobre kino.
www.karolinalubas.pl
www.edublogi.pl
https://www.facebook.com/teacherLubas/
Zastanawiam się, jak rozpoczęła Pani swoją przygodę z nauczaniem języka angielskiego?
Tak naprawdę, to większość kobiet w mojej rodzinie z zawodu jest nauczycielkami. Od małego miałam styczność z życiem i pracą nauczyciela. Pokój nauczycielski nie był mi obcy, bo często zaglądałam tam w poszukiwaniu Mamy (uczy języka polskiego). Od zawsze wiedziałam, że swoją przyszłość chcę związać z językiem angielskim ale nie obstawiałam, że będę nauczycielem. Dopiero będąc na drugim roku studiów, w ostatniej chwili zmieniłam specjalność z tłumaczeniowej na nauczycielską. Trochę przypadkowo, ale tak zaczęła się moja przygoda z uczeniem angielskiego.
Pracuje Pani zarówno w szkole językowej, jak i w przedszkolu. Czym różni się praca,wydawałoby się, w tak różnych miejscach?
Z natury jestem raczej otwartą osobą i śmiało można powiedzieć, że na lekcjach mam w sobie coś z dziecka. Niezależnie od tego, czy uczę dorosłych czy dzieci staram się wprowadzać zabawne i kreatywne elementy w pracy. Dzięki temu, praca w tak różnych wydawałoby się miejscach w rzeczywistości nie różni się od siebie tak bardzo. Praca z najmłodszymi uczniami jest bardziej męcząca pod względem fizycznym (idąc do przedszkola na 3 godziny jestem bardziej zmęczona niż po 6 godzinach ze starszymi uczniami), ale wyżyć się językowo mogę z bardziej zaawansowanymi uczniami.
Naucza Pani nie tylko dzieci, lecz także młodzież i dorosłych. Jakie cechy powinien posiadać nauczyciel, by sprawdził się w nauczaniu poszczególnych grup?
Nauczyciel, który pracuje z tak różnymi grupami wiekowymi, musi być niezwykle elastyczny. Czasami ciężko przestawić się z turlania się po ziemi i skakania na bycie trochę poważniejszym nauczycielem podczas pracy z dorosłymi. W obecnej pracy, mogę spełniać się w każdej grupie wiekowej, dzięki czemu mogę zarówno pobawić się z dziećmi (wykorzystać wszystkie cudowne flashcards, które tworzą inne blogerki), wygadać się z nastolatkami oraz wyżyć się językowo z dorosłymi. Na chwilę obecną, nie mam grupy wiekowej, którą lubiłabym bardziej niż inną.
Miała Pani okazję uczyć dzieci za granicą. Jeśli miałaby Pani porównać sposób/metody nauczania w Polsce i w Hiszpanii, to czy mają coś wspólnego?
Szkoła w której miałam okazję pracować, nie była zwykłą, hiszpańską szkołą. Była to placówka wielojęzykowa, gdzie głównym językiem był właśnie język angielski. Uczenie w niej, diametralnie różniło się od tego, jak uczymy w Polsce. Podstawową różnicą była atmosfera podczas zajęć. Uczniowie zwracali się do nauczycieli po imieniu, co początkowo było dla mnie wielkim szokiem.
Różnił się również plan dnia. Dzieci spędzały w szkole praktycznie cały dzień, z dwugodzinną przerwą na lunch w ciągu dnia (podczas przerwy mogli zostawać w szkole lub byli odbierani przez rodziców). Wszystkie sale wyglądały tak jak w amerykańskich filmach. Były bardzo kolorowe oraz tematyczne w przeciwieństwie do tego co jest w Polsce. Kolejną różnicą, która była dla mnie sporym zaskoczeniem, było to, że już w żłobku i przez cały dalszy tok nauki, uczono dzieci nie tylko słów, ale przede wszystkim fonetyki i literowania. Nigdy wcześniej i później nie spotkałam się z czymś takim w Polsce.
Czy napotkała Pani jakieś trudności w nauczaniu języka angielskiego za granicą?
Ucząc w hiszpańskiej szkole, największą trudnością była moja nieznajomość języka hiszpańskiego, zwłaszcza podczas pracy w żłobku. Dzieci, które przyszło mi uczyć miały maksymalnie 3 lata i w większości nie potrafiły jeszcze mówić po hiszpańsku a ja miałam nauczyć ich angielskiego. Starsze klasy (szkoła podstawowa) miały styczność z angielskim już od żłobka, dzięki czemu były już przyzwyczajone do tego, że wszystkie przedmioty były prowadzone w całości w języku angielskim. Pracując w Polsce zawsze mogę wspomóc się językiem ojczystym a tam, było to kompletnie niemożliwe.
Co zmieniło się w Pani życiu, odkąd założyła Pani własnego bloga?
Od założenia bloga, mam zdecydowanie mniej wolnego czasu, ale wcale na to nie narzekam. W zasadzie, każdą wolną chwilę staram się poświęcić na doskonaleniu swojej strony. W mojej głowie jest stanowczo za dużo pomysłów, a przed założeniem bloga, często zapisywałam je w różnych miejscach na wielu kartkach, które później walały się absolutnie wszędzie. Próbowałam notowania w specjalnym zeszycie, ale ciężko było znaleźć tam coś na szybko.
Wtedy postanowiłam, że czas założyć bloga i tam się uzewnętrzniać. Z perspektywy czasu, mogę śmiało stwierdzić, że było warto z kilku powodów. Ważną rzeczą jest dla mnie to, że mogę dzielić się swoimi pomysłami z innymi nauczycielami, nie koniecznie anglistami. Staram się, aby moje pomysły były uniwersalne tak, żeby można było je użyć w nauczaniu innych języków. Najważniejszą korzyścią dla mnie był fakt, że poznałam wiele nowych osób, które są równie zakręcone na punkcie uczenia jak ja.
Jak Pani sądzi, czy warto korzystać z podręcznika, czy raczej improwizować?
Moim zdaniem, trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy pracą z podręcznikiem, a improwizowaniem. Tylko wtedy zajęcia stają się ciekawe i interesujące. Istotne jest ciągłe obserwowanie grupy, tak aby być w stanie szybko reagować i zmieniać aktywność, by uczniowie faktycznie mogli na niej skorzystać i przećwiczyć dane skille językowe. Osobiście nie mam żadnych problemów z improwizowaniem i takie sytuacje nie stresują mnie na lekcjach. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej mnie pobudzają i dają energię do działania. Prawie na każdej lekcji używam dodatkowych materiałów stworzonych przeze mnie lub inne blogerki i uważam, że jest to fajny sposób na urozmaicenie zajęć z podręcznikiem.
Gdyby miała Pani wybrać jeden kraj, w którym chciałaby Pani uczyć języka angielskiego, to gdzie by się Pani chętnie przeniosła?
Chciałabym spróbować uczyć gdzieś w Azji. Myślę, że byłoby to fantastyczne doświadczenie, zarówno pod względem językowych jak i krajoznawczym. Jestem osobą, która nie usiedzi na miejscu i często podróżuję. Jedyne czego na chwilę obecną obawiałabym podczas pobytu w Azji to jedzenie. Jestem wielkim niejadkiem i ciężko byłoby mi znaleźć coś co byłabym w stanie zjeść 🙂