„Próbowałem już wszystkiego, ale nic nie działa”, „Bardzo chętnie, ale nie wiem jak się za to zabrać” i „Boję się zaryzykować” to chyba najczęstsze myśli właścicieli szkół, w momencie kiedy pada temat poszerzania działalności szkoły i wchodzenia na nowy rynek. I chociaż z jednej strony wcale się nie dziwię, to jednak stawiając na własną działalność chyba nikt z Was nie zakładał, że dotrze do punktu kiedy stanie w miejscu?

Do napisania dzisiejszego artykułu zainspirowały mnie dwa czynniki. Pierwszym z nich był świetny artykuł Ani Ćwiklińskiej. Możecie go przeczytać tutaj. Drugim był bardzo obszerny komentarz pod tym artykułem (na angielskiej wersji naszego bloga), a dokładnie podpunkt 4. Pozwolę sobie zacytować jego fragment poniżej:

„Expansion experience for our school […] has been nothing but a failure. I tried to open the subsidiaries about 10 times. None of them turned out to be profitable.”

Autora serdecznie pozdrawiam i dziękuję za inspirację 🙂 Dlaczego tak się dzieje? Jeśli zawężacie swoją działalność do jednego, wąskiego obszaru, musicie wziąć po uwagę fakt, że możliwości jakie on daje, w końcu się wyczerpią. Więc naturalną koleją rzeczy jest fakt, że jeśli chcecie traktować swoją szkołę jako długoterminowy, dochodowy biznes, musicie otworzyć kolejne drzwi. Jednak nie zawsze nowy rynek wita nas z otwartymi ramionami. Nie wiem co nie zadziałało akurat w tym przypadku, ale jest wiele czynników które mogły mieć na to wpływ.

1. Brak znajomości rynku

Często wychodzimy z założenia, że jeśli konkretna forma prowadzenia szkoły/kursu zadziałała raz w jednym miejscu, to bez problemu zadziała na innym rynku. Błąd! Oczywiście jest na to szansa, ale raczej będzie to kwestia przypadku, niż przemyślanego, dobrze zaplanowanego działania. Każdy rynek rządzi się swoimi prawami, a forma typu copy-paste raczej nie jest dobrym pomysłem na start w nowym miejscu. Odpowiedzcie sobie szczerze, czy próbując rozwijać ofertę przygotowaliście się tak samo dobrze jak przed otwarciem swojej pierwszej szkoły językowej?

Przypomnijcie sobie jak to wyglądało. Prawdopodobnie w większości przypadków było to wasze miejsce zamieszkania (dzielnica/miasto), czyli rynek, który doskonale znacie, co pozwoliło Wam odpowiadać na jego potrzeby. Jak wyglądał cały proces? Od czego zaczynaliście? Poznawanie konkurencji, badanie potrzeb potencjalnych klientów, szukanie luki, którą możecie zapełnić swoją ofertą?

Brzmi to trochę jakbyście musieli zaczynać wszystko od początku, ale nie zapominajcie, że tym razem jesteście bogatsi o doświadczenie jakie zdobyliście przy prowadzeniu swojej pierwszej szkoły. Dzięki temu będzie Wam dużo łatwiej! Możliwe, że przez okres prowadzenia Waszej pierwszej działalności wypracowaliście już wyjątkowy system, coś co Was wyróżnia na tle innych szkół. Jak najbardziej, możecie to przenieść na nowy rynek, ale pamiętajcie, żeby to było dopasowane do jego potrzeb.

2. To już było…

Panuje ogólne przekonanie, że aby się rozwinąć trzeba wymyślić coś przełomowego i innowacyjnego, ale to nieprawda. Nie musimy budować imperium o skali porównywalnej do firm jak Apple czy wielkich sieciówek szkół językowych. Wystarczy, że wyróżnicie się na tle konkurencji lub lepiej odpowiecie na potrzeby klientów. Może akurat na danym rynku brakuje szkoły która jest bardziej elastyczna, kameralna?

Nie obawiajcie się działać tam, gdzie są już inne szkoły. Skoro w jednym miejscu funkcjonuje już kilka placówek, to oznacza, że jest na nie zapotrzebowanie. Znamy przypadki, kiedy na jednej ulicy została otwarta trzecia placówka i świetnie sobie poradziła. Nie jest to kwestia porównywania się w skali lepszy-gorszy, a raczej inny. Istną kopalnią informacji mogą być dla Was lokalne fora czy grupy na facebook’u. To najczęściej w takich miejscach mieszkańcy osiedla/dzielnicy pytają się o dobre szkoły w pobliżu lub skarżą się na braki.

Zbadaj potrzeby lokalnej społeczności i sprawdź czego brakuje. Może to będą poranne zajęcia? Może się również okazać, że w okolicy są same zajęcia dla dzieci, albo tylko dla dorosłych. Rynek wciąż się jeszcze nie nasycił o czym świadczy rosnąca ilość szkół językowych oraz rozwijające się franczyzy. Wykorzystaj to!

3. Gotowi, do startu…porażka

Nie bój się niepowodzeń, a raczej zastanów się , w którym miejscu Twój plan zawiódł. Przeczytałam ostatnio, że podejmujemy się wyzwań na miarę maratonu, a podchodzimy do nich jak do sprintu. I to jest niestety nasz najczęstszy grzech. Czujemy, że jesteśmy nieprzygotowani, robimy ważne rzeczy na ostatnią chwilę, tracimy nad tym kontrolę, ale i tak startujemy. Robimy to, bo czas, bo pieniądze, bo dłużej nie możemy czekać. Patrząc na to później z perspektywy czasu, lepszym rozwiązaniem jest zainwestować trochę więcej, niezależnie od tego czy to pieniądze czy wolny czas, ale mieć do siebie zaufanie i czuć się przygotowanym, w momencie kiedy cały proces ruszy.

Na pewno będziecie czuć presję, ale nawet jeśli opublikowaliście już posta na facebooku czy trafia Wam się niesamowita okazja na wynajem lokalu, to lepiej opóźnić cały proces niż zamienić wielki debiut na przykrą porażkę. Pierwsze wrażenie robicie tylko raz i nawet jeśli już macie to za sobą na swoim pierwszym rynku, to na nowym zaczynacie z czystą kartą. Zadbajcie o to żeby ten start został dobrze zapamiętany.

Mam nadzieję, że powyższy artykuł pomoże Wam przełamać opór jaki do tej pory odczuwaliście i nieco rozjaśni kwestie poszerzania granic działalności swojej szkoły językowej. Więcej na ten temat możecie posłuchać w naszym ostatnim podcascie, który znajdziecie tutaj.

Już teraz zapraszam Was do czytania kolejnej części artykułu, w której opiszę przykłady jak możecie krok po kroku zdobywać kolejne rynki. Nie tylko lokalne, ale również globalne!

Czekam na Wasze komentarze, może tym razem Twój będzie inspiracją do napisania kolejnego artykułu 🦁💙