Może zastanawiasz się nad tym, czy założyć własną działalność, czy raczej pozostać w szkole na etacie? Sylwia Clayton, wieloletnia lektorka języka angielskiego  opowiada, jak zdobyć się na odwagę i rozpocząć pracę na własny rachunek. Czy działalność się w ogóle opłaca i jakich błędów należy się wystrzegać? 

 

Sylwia Clayton

Sylwia Clayton

Lektor Języka Angielskiego, Blogger
Miejsce zamieszkania: Tychy

„Czytam, uczę się włoskiego, kocham Nowy Jork i lubię gotować.”

 

Jestem ciekawa, czy nauczanie języka angielskiego było Pani marzeniem od dziecka? 


Niestety nie mogę przedstawić jednej z tych wspaniałych historii, w której mówię, że od zawsze chciałam uczyć. Jako mała dziewczynka marzyłam o tym, żeby zostać bibliotekarką 🙂 Książki to moja druga miłość.

Swoją przygodę z językiem angielskim rozpoczęłam w podstawówce. Rodzice zapisali mnie na dodatkowe lekcje prywatne, na których przerabialiśmy tylko gramatykę, ale mimo wszystko bardzo lubiłam te zajęcia. Natomiast prawdziwą pasją do tego języka zaraziła mnie pani od angielskiego w szkole średniej i to ona zaszczepiła we mnie myśl o tym, żeby studiować anglistykę. Po długim namyśle (wahałam się jeszcze między polonistyką i chemią 🙂 ), zdecydowałam się na studia w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych i był to najlepszy wybór.

Pracę jako nauczyciel rozpoczęłam już na pierwszym roku studiów, czyli 14 lat temu. Na początku były to zajęcia z dziećmi organizowane przez bardzo małą firmę szkoleniową, której właścicielem był trochę podejrzany pan. Nie pamiętam nawet, żebym podpisywała z nim jakąś umowę, ale kto by się przejmował papierkami, kiedy mogłam robić coś, co sprawiało mi tyle przyjemności 🙂

Od tego momentu wszystko poszło już jak lawina. Na drugim roku studiów, rozpoczęłam jeszcze współpracę z dwiema szkołami językowymi, gdzie prowadziłam zajęcia z dorosłymi oraz młodzieżą. Już wtedy musiałam nauczyć się organizacji czasu. Od poniedziałku do piątku chodziłam na zajęcia, później godzina przerwy i od razu do pracy, a w soboty rano znowu zajęcia poranne w szkole językowej. Do dziś nie wiem jakim cudem udało mi się to wszystko pogodzić, a dodatkowo jeszcze znaleźć czas na aerobik i kurs języka włoskiego.

 

Dlaczego zdecydowała się Pani na pracę na własny rachunek?


Właściwie nie mogę powiedzieć, że sama się na to zdecydowałam, ponieważ na początku był to wymóg jednej ze szkół, tak rozliczaliśmy się za zajęcia. Ale później już miałam wybór i mogłam podjąć pracę w szkole państwowej lub kontynuować własną działalność. Pomimo namowy ze strony całej rodziny, postanowiłam jednak kontynuować pracę jako freelancer i nigdy nie żałowałam tej decyzji. Bardzo cenię sobie wolność, jaką daje taki tryb pracy.

 

Czy miała Pani obawy przed założeniem własnej działalności?


Miałam duże obawy związane z ogarnięciem całej papierkowej roboty, czyli ZUS, Urząd Skarbowy, nadanie NIP i cała reszta. Bardzo nie lubię chodzić po urzędach i załatwiać formalności, ale na szczęście pomogła mi w tym pani księgowa. Była absolutnie nieoceniona i zrobiła za mnie praktycznie wszystko. Teraz oczywiście już wiem jak to wszystko załatwić, ale jeśli ktoś stawia pierwsze kroki jako przedsiębiorca, myślę, że dobre biuro rachunkowe jest niezbędne.

Po ogarnięciu dokumentacji przyszła pora na zmartwienia związane z tym jak sobie poradzę za dwa lata, kiedy skończy mi się ‘mały ZUS’, czyli stawka preferencyjna dla nowych przedsiębiorców. Ale okazały się to obawy zupełnie bezpodstawne, ponieważ okres dwóch lat był wystarczający na to, aby uzyskać stabilną bazę klientów.

 

Czy napotkała Pani trudności na początku pracy jako freelancer?


Tak, był to dla mnie okres wakacji. Zupełnie nie miałam pomysłu na to jak wykorzystać ten okres i wówczas najlepszą i najbezpieczniejszą finansowo opcją wydawał się wyjazd do pracy za granicę. Teraz w większości prowadzę zajęcia z osobami dorosłymi, więc ten problem nie dotyczy mnie już tak bardzo. Poza tym, nauczyłam się gospodarować finansami w taki sposób, by wystarczyło na cały rok 🙂

Drugą przeszkodą, na którą się nie przygotowałam byli trudni klienci, a zwłaszcza odwoływanie zajęć, czasami nawet tylko z kilkuminutowym wyprzedzeniem. Zupełnie burzyło mi to cały grafik, ponieważ zajęcia zawsze były odrabiane w innym terminie. Tolerowałam to wtedy, ponieważ nie miałam pomysłu na to jak sobie z tym poradzić. Teraz już wiem, żeby jasno ustalić takie zasady z klientem przed rozpoczęciem zajęć.

 

Dlaczego zdecydowała się Pani na założenie bloga?


Zaczęłam pisać bloga, ponieważ język angielski i uczenie to moja pasja i chciałam się nią podzielić. Z czasem zauważyłam, że prowadzenie bloga, to też świetne narzędzie promocji. Co prawda mój blog jest skierowany do lektorów i nauczycieli, ale część moich klientów tak właśnie znalazła moją ofertę.

Klienci czytając mojego bloga, widzą, że to czym się zajmuję jest moją pasją, mogą też sprawdzić jakie mam kwalifikacje oraz doświadczenie, co na pewno budzi większe zaufanie z ich strony.

Pisząc bloga oraz prowadząc fanpage na Facebooku, poznałam też wielu innych inspirujących nauczycieli. Myślę, że jest to idealny sposób na wymianę doświadczeń i pomysłów.

Pisanie bloga pomaga mi również rozwinąć się zawodowo. Bardzo dużo się  uczę pisząc artykuły. Zmusza mnie to do poszukiwania odpowiedzi na wiele nowych pytań oraz usystematyzowania wiedzy, którą już posiadam.

 

Skąd czerpie Pani pomysły na lekcje? Co Panią inspiruje?


Tak jak chyba każdy nauczyciel z pasją, pomysły czerpię właściwie ze wszystkiego, nawet zakupy w supermarkecie czy wizyta na stacji benzynowej może być czasami inspiracją. Ale jeśli miałabym podać jakieś konkretne źródła lub miejsca, to na pierwszym miejscu zdecydowanie są blogi edukacyjne moich kolegów po fachu oraz YouTube. Na liście znajdą się też webinaria, które są naprawdę ogromną kopalnią pomysłów.

Inspirują mnie też moi kursanci. Ich niecodzienne zainteresowania, ciekawy artykuł, który mi podrzucą lub czasami nawet coś co powiedzą albo problem, z którym się zmagają. Wszystko można wykorzystać na lekcji 🙂

 

Dlaczego ceni sobie Pani nauczanie freelance?


Jest to przede wszystkim wolność, jaką daje taki tryb pracy. Nigdy nie lubiłam tzw. pracy od 9 do 17 lub pracy na etacie. Nie chodzi tutaj tylko o wolność czasową i organizacyjną, ale również merytoryczną. Pracując freelance, to ja sama decyduję w jaki sposób prowadzę zajęcia oraz jakich podręczników używam. Jest to dla mnie bardzo ważne.

 

Niedawno została Pani mamą. W jaki sposób łączy Pani nauczanie z macierzyństwem?


Przyznam, że pierwsze miesiące były ciężkie, ale uratowały mnie dobra organizacja i dokładne planowanie dnia.

Sama praca lektora jest już bardzo czasochłonna, a jeśli dodamy do tego prowadzenie własnej działalności oraz macierzyństwo, to naprawdę chciałoby się, żeby doba miała 48 godzin.

W ciągu tych kilku miesięcy ustaliłam sobie pewne zasady:

  1. Czas, gdy córka śpi poświęcam na czynności, które mogę wykonać na telefonie, ponieważ jest to łatwiejsze. Piszę wtedy artykuły, zajmuję się mediami społecznościowymi, oglądam nagrania webinariów i szkoleń oraz czytam.
  2. Wydzielam czas w ciągu dnia na przygotowanie zajęć. Mąż wtedy zajmuje się córką, a ja zamykam się w biurze i pracuję.
  3. Częściej korzystam z gotowych materiałów. Kiedyś nie lubiłam korzystać z takich gotowców, wydawało mi się to bardzo nieprofesjonalne. Ale od kiedy się z nimi zaprzyjaźniłam, okazały się być dużym atutem, ponieważ jest to taka trochę odskocznia dla kursantów. Mam kilka stron, z których korzystam i wiem, że są tam lekcje bardzo wysokiej jakości.
  4. Czas wolny. Jest to niezmiernie ważne, żeby znaleźć nawet godzinkę tylko dla siebie. Czasami jest to trudne, ale staram się wygospodarować taki czas i nawet zaznaczam to w kalendarzu.

 

Co podpowiedziałaby Pani osobom, które właśnie stoją przed decyzją, czy zakładać własną działalność? 


Myślę, że na początku warto zastanowić się nad tymi kwestiami:

Strategia działania. Do kogo będzie skierowana wasza oferta (osoby dorosłe czy dzieci) oraz jakie zajęcia chcecie prowadzić (język biznesowy, język ogólny). Myślę, że bardzo ważne jest aby się wyspecjalizować. Dużo łatwiej jest znaleźć klientów jako ekspert w jednej dziedzinie niż jako specjalista, który zna się na wszystkim, czyli na niczym.


Dodatkowe źródło dochodu. Troszkę w sprzeczności z punktem pierwszym, ale na początku warto mieć w rękawie coś poza nauczaniem, np. tłumaczenia. Możecie to również powiązać z waszą specjalizacją, czyli na przykład zająć się tylko tłumaczeniami dla firm. Będzie to wasza deska ratunku w okresach, kiedy lekcje nie będą wystarczającym źródłem dochodu.


Dobra księgowa. Dla mnie było to ogromne ułatwienie na początku, ponieważ wiedziałam, że nie muszę martwić się tym, czy mój ZUS i podatek są zapłacone na czas.


Dobra organizacja czasu. Ustalcie jasno godziny pracy oraz godziny odpoczynku. Nie bójcie się mówić ‘nie’. Zbyt duży natłok pracy sprawi, że wasze lekcje stracą na jakości i grozi to szybkim wypaleniem zawodowym.


Brak szefa. Oczywiście brak kogoś kto mówi nam co mamy robić to jeden z plusów pracy na własny rachunek. Pamiętajcie jednak, że są też tego złe strony – wszystko jest na waszej głowie. Sami musicie pozyskać klientów, radzić sobie z trudnymi oraz niezadowolonymi kursantami, a także ogarnąć cały ten biznes (dlatego punkt 3 – księgowa!).


Media społecznościowe, blog, networking, konferencje. Nie jest to niezbędne, ale myślę, że bardzo pomocne, jeśli pracujecie na własny rachunek. Blog oraz obecność w mediach społecznościowych pomoże wam pozyskać klientów, a także zbudować z nimi relacje. Natomiast networking oraz udział w konferencjach pomogą nawiązać znajomości z innymi nauczycielami, którzy są świetnym źródłem inspiracji.


 

Bardzo dziękuję za poświęcony czas i życzę sukcesów w nauczaniu freelance 🙂